Skąd wziął się pomysł na prywatny rytm?
Każdy człowiek jest inny: ma inne ciało i doświadczenia, tryb życia. Może tańczyć od zawsze albo od wczoraj, więc u każdego ruch wygląda inaczej. Nie można mierzyć wszystkich tą samą miarą, ponieważ tak naprawdę z każdym trzeba trochę inaczej pracować. Druga osoba nigdy nie zatańczy danej choreografii dokładnie tak samo jak ja – każdy ma inne flow, inaczej czuje, wkłada w ruch inne emocje, inną historię. Taniec jest bardzo osobistym, wręcz intymnym doznaniem, rodzajem rytuału, można go porównać do pisania pamiętnika. Mam czasami wrażenie, że dużo lepiej mi się tańczy, kiedy nikogo nie ma wokół, bo to trochę jak ujawnianie prywatnego sekretu.
Uważam, że warto tańczyć nie dla nagrody czy pochwały z zewnątrz, tylko na przykład dla przyjemności, jaką daje pokonanie własnego lenistwa. Jeśli ćwiczymy regularnie, bardzo ważne jest docenianie małych osiągnięć. Często na początku coś nie wychodzi, ale trzeba ćwiczyć dalej; nie po to, żeby zrobić na kimś wrażenie, tylko dla satysfakcji z tego, że wysiłki przyniosły efekt. Odnalezienie prywatnego rytmu to pokochanie i zaakceptowanie siebie, zrozumienie swoich blokad i tego, że da się je rozpracować. W tańcu, w ruchu, w rozciąganiu bardzo ważny jest czas i cierpliwość.
Co z trzymaniem się narzuconych reguł, czy można to pogodzić z prywatnym rytmem?
W tańcu towarzyskim jest dużo reguł i na różnych zawodach i turniejach trzeba je respektować, ale fajnie jest znaleźć złoty środek między nimi a improwizacją i słuchaniem własnego ciała. Pamiętam, że kiedyś marzyło mi się, żeby zrobić mostek ze stania, ale miałam jakąś barierę w głowie, że się połamię i nawet nie chciałam próbować. Poszłam wtedy na zajęcia z GaGa u Natalii Iwaniec i tam była spora część improwizacyjna. A ja czasami, kiedy jestem bardzo skupiona na tańcu, wpadam w trans, zatapiam się w ruch i odkrywam różne rzeczy. I tak było tym razem – nagle po prostu zrobiłam ten mostek i dopiero po chwili się zorientowałam, co się stało. Wcześniej wiecznie znajdowałam miliard różnych wymówek, aż nagle ciało samo mnie poprowadziło.
Nawet jeśli przygotowujemy się do zawodów i trzymamy się non stop reguł, to fajnie jest raz na jakiś czas trochę poimprowizować, powymyślać, poszaleć do muzyki, żeby w tańcu było więcej wolności i nas samych. To bardzo rozwija nasz umysł i dzięki temu taniec jest bardziej osobisty. Warto różnicować treningi i nie fiksować się na jednej rzeczy, bo przez to często nic nie wychodzi. Trzeba dawać sobie trochę luzu i okazywać swojemu ciału zrozumienie. Chodzi o to, żeby taniec, który ma być przyjemnością, nie stał się nagle przykrym obowiązkiem.

Czy każdy może albo powinien tańczyć? Co z ludźmi, którzy tego nie lubią?
Daleka jestem od mówienia innym, co powinni robić, ale osobom, które nie lubią tańczyć, polecałabym spróbowanie wszystkiego, co jest dostępne na rynku. Pamiętam, że na samym początku, strasznie dawno temu, kupiłam sobie karnet na jazz i pierwsze zajęcia to był jakiś kompletny dramat. Czułam się jak słoń w składzie porcelany: absolutnie nic mi nie wychodziło, nie potrafiłam nic powtórzyć, niczego nie ogarniałam. Ale miałam karnet na cztery wejścia, więc stwierdziłam, że nie przepuszczę. Na trzecich zajęciach coś zaczęło mi wychodzić i to była niesamowita satysfakcja. Tańczę do dzisiaj, więc szalenie się cieszę, że podjęłam taką decyzję.
Jeśli chodzi o dobór zajęć tanecznych, to jest tyle różnych form tańca, że każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy ma inną osobowość, więc nie warto się sugerować jakimiś modami. Oczywiście jeśli ktoś od lat nie ruszał się sprzed telewizora albo biurka, to lepiej zacząć od delikatniejszych stylów tańca, a potem próbować trudniejszych.
Natomiast w przypadku jakichś schorzeń związanych z kolanami czy z plecami warto to skonsultować z lekarzem czy z fizjoterapeutą. Swego czasu miałam poważny problem z kolanami, groziła mi operacja, lekarz powiedział, że nigdy nie będę już mogła tańczyć. Ale trafiłam na wspaniałą fizjoterapeutkę, która pomogła mi wyjść z tego problemu w niecały rok. Tańczę od tego czasu już 6 lat i okazało się, że żadna operacja nie była potrzebna. Zawsze warto konsultować decyzje lekarzy, bo zdarzają się błędy w diagnozie i nie musimy od razu żegnać się z tym, co kochamy.

Lepiej tańczyć samemu czy w parze albo w zespole? Czy to zależy od osobowości?
Tak naprawdę każde doświadczenie jest inne, każdego warto spróbować, żeby zobaczyć, w czym się najlepiej odnajdujemy. To za każdym razem zupełnie inna zabawa. Jeżeli tańczę sama, mogę być egoistką, mogę najlepiej oddać siebie i pokazać, kim jestem. Czasami łatwiej jest mi coś wyrazić tańcem niż wypowiedzieć słowami. Osobiście najbardziej to lubię.
Taniec w parze wymaga myślenia o drugiej osobie. Jeśli tańczymy ze swoim partnerem, towarzyszy temu dużo emocji, można odnaleźć nie tylko zabawę, ale też namiętność, inny rodzaj bliskości niż na co dzień. Można się przy okazji dużo dowiedzieć i to często weryfikuje kondycję związku… Jeśli tańczymy z kimś obcym, to ma to zupełnie inny wymiar. Można dużo lepiej poznać drugą osobę i często jest to naprawdę wspaniałe doświadczenie, które może przerodzić się w super przyjaźń.
W zespole trzeba się dopasować nie tylko do partnera, ale też do całej grupy, i nie tylko jeśli chodzi o metodykę ruchu czy z tempo, ale także styl. Trzeba często iść na różne kompromisy, choćby co do tego, jak się uczeszemy, ubierzemy, umalujemy na dany turniej czy pokaz.
Jak wybrać instruktora/kę i szkołę tańca? Na co należy uważać?
Warto zwrócić uwagę na to, jakie mają sale, czy mają odpowiednie wyposażenie, jakie są o nich opinie – czyli standardowe kwestie. Zazwyczaj szkoły tańca nie różnią się bardzo poziomem, chociaż każda ma jakiś swój klimacik i to się zawsze czuje.
Dla mnie bardzo istotna jest kwestia czystości, bo nie ma co ukrywać, że tarzanie się po brudnej podłodze nie jest komfortowe, a w jazzie czy tańcu współczesnym podłoga odgrywa dużą rolę. Instruktorzy też są bardzo ważni – często można spotkać osoby po kursach weekendowych albo nawet bez żadnych kursów, więc warto sprawdzić, czy dana osoba ma wykształcenie taneczne z prawdziwego zdarzenia.
Od czego najlepiej zacząć przygodę z tańcem?
Nie ma przepisu, który byłby dobry dla każdego. Na pewno ważna jest regularność. Warto zajęcia taneczne wspomagać takimi zajęciami, jak joga, stretching, pilates, przynajmniej raz w tygodniu. Na początek dobra jest salsa, bachata, a co do zajęć solo, to różnego rodzaju stylingi, myślę, że także jazz, z tym, że jeśli decydujemy się na jazz albo taniec współczesny, musimy pamiętać, żeby się szybko nie zrazić, bo oba style są bardzo wymagające, ale za to później dają bardzo dużo radości. Bardzo fajny jest też dancehall, reggaeton… ja w sumie lubię prawie wszystkie style, ale myślę, że każdy powinien spróbować wszystkiego, tak, żeby odnaleźć siebie i nie zwariować przy okazji.
Czy taniec wymaga dobrej kondycji fizycznej?
I tak, i nie. Nie trzeba się napinać, że trzeba być maratończykiem, żeby pójść na taniec. Zajęcia taneczne są specjalnie ułożone poziomami, żeby stopniowo budować kondycję. Im wyższy stopień, tym trudniej – wydolnościowo, siłowo i wszelako. Fajnie, gdy masz kondycję i możesz zrobić więcej, ale to nie jest wymagane. I nikt cię nie zbije, jeśli będziesz musiała zrobić sobie przerwę. Usiądziesz, zrobisz kilka wdechów, napijesz się wody, i zaraz będziesz mogła wrócić na parkiet, żeby podbijać świat 🙂

Czy można stosować taniec jako terapię?
Oczywiście, że tak, taniec może być stosowany jako terapia wspomagająca w przypadku depresji czy stanów lękowych, podobnie jak np. joga śmiechu. Po pierwsze robisz coś dla siebie, a często zapominamy o tym, że to jest bardzo ważne w codziennym życiu, po drugie ruszasz się, wydzielają się hormony szczęścia, a przy tym wyrzucasz z siebie wszystkie złe emocje, nie tłamsisz tego w sobie. Mogę tu polecić 5 Rytmów. To pięć różnych rodzajów melodii, do których poruszamy się tak, jak podpowiada ciało.
Taniec bardzo dobrze działa na psychikę, spowalnia starzenie, ale oprócz takich typowo medycznych kwestii, taniec to okazja, żeby poznać nowych przyjaciół, ludzi, którzy nas zainspirują, a także, żeby stawiać sobie kolejne cele i wyzwania. Daje to więcej chęci do życia i bardzo fajnie nakręca nasz niekiedy smutny żywot.
Z czym przychodzą do ciebie kursanci/kursantki, jakie mają oczekiwania?
Jest wiele powodów. Jedni przychodzą, bo mają jakiś cel, na przykład chcą zrobić szpagat albo mostek, nauczyć się czegoś trudniejszego, bo jazz i rock&roll są bardzo wymagającymi stylami tanecznymi. W rock&rollu potrzebna jest kondycja, przy akrobacjach przydaje się też siła. Podobnie przy jazzie, nawet zwykłe obroty, piruet czy wymachy wymagają odpowiedniego przygotowania. Ważne jest także rozciągnięcie.
Część kursantów przychodzi, bo są mega ponapinani i chcą się rozluźnić po całym dniu w pracy, jeszcze inni po prostu chcą się pobawić, a przy okazji coś wyrazić, przekazać coś światu, nawiązać lepszy kontakt ze swoim ciałem. Niektórzy przychodzą wyrzucić paskudne doświadczenia z całego dnia, a część zdążyła się przyzwyczaić i pokochać taniec, tak jak ja.

Ile czasu trzeba zainwestować w zajęcia taneczne i od czego to zależy?
Nie ma reguły. To zależy od tego, jacy jesteśmy, od wieku, od kondycji, od różnych predyspozycji, ale według mnie nigdy nie ma takiego momentu, gdy można powiedzieć, że osiągnęło się wszystko. Ucząc się tańca, potrafimy coraz więcej, ale zawsze zostaje coś do udoskonalenia, nowe rzeczy, których możemy się nauczyć. I to jest właśnie piękne, że to taka niekończąca się opowieść, która może trwać do końca życia, bo zawsze można mocniej, lepiej, bardziej. Bardzo to sobie cenię, że zawsze mogę znaleźć kolejne cele do realizacji. Jedne są łatwiejsze, inne trudniejsze, ale zawsze jest coś nowego do odkrycia.
Czy dla Ciebie taniec to bardziej przyjemność czy praca? Czy może zmienić człowieka?
Dla mnie to zdecydowanie przyjemność i moja wielka pasja, kocham to robić. Dlatego, że jest autentyczny, wymagający, dlatego, że nic nie przychodzi od razu samo i trzeba się porządnie napracować, żeby nawet pozornie prosta technicznie rzecz wyszła tak, jak powinna. Co do zmiany, to u każdego to przebiega inaczej, często to coś intymnego, więc nie każdy chce o tym mówić. Mnie taniec bardzo zmienił, jestem dzięki niemu dużo bardziej otwarta i dużo mniej nieśmiała niż kiedyś. Dużo lepiej radzę sobie z emocjami. Dlatego jestem wdzięczna, że poznałam wspaniałe właściwości tańca.
Rozmawiała: Aleksandra Dudra

Aneta Berezowska – Dyplomowana animatorka kultury, ukończyła Pomaturalne Studium Kształcenia Animatorów Kultury i Bibliotekarzy we Wrocławiu na specjalizacji tanecznej. Od 5 lat pracuje jako instruktorka zarażając miłością do tańca i pokazując jego różne oblicza. Na zajęciach koncentruje się nie tylko na technice, ale przede wszystkim na budowaniu pewności siebie i oryginalności każdej jednostki. Na co dzień prowadzi zajęcia z dziećmi, młodzieżą oraz dorosłymi z jazzu, stretchingu, zdrowego kręgosłupa i rock&rolla.