Ciężko powiedzieć, że dużo się dzieje, ale i takie dni muszą się zdarzyć.
W poprzednim tygodniu dostaliśmy jeden album i kilka singli, więc oczywiście coś niecoś o nich powiem!
G-eazy – Freak Show – 5/10

Młody Gerald w mojej przygodzie z muzyką był zawsze, a raczej gdzieś tam sobie był. I nie mówię tego jako przytyk. W żadnym wypadku. Po prostu czasami dawał bangera, który mnie bujał następne kilka tygodni, po to by zniknąć z pola mojego widzenia, aż znowu wyda coś co uchwyci moją uwagę. I tym razem może nie być inaczej.
Dostaliśmy pół-godzinny materiał, który miałem nadzieję, że przyniesie nam ciekawą koncepcyjną zbitkę utworów. Niestety ja tę koncepcję przestaję odczuwać i rozumieć mniej więcej w momencie startu trzeciego kawałka. Dlaczego? Bo z ciemnego określonego klimatu intra i równie mrocznego Showbiz, przechodzimy do trapowego brzmienia G-eazy’ego z The Beautiful & Damned. Niby spoko. Ale czy o to chodziło w tej koncepcji albumu? Nie poprawia tego słaba zwrotka Coi Lerai na Femme Fatale, zwyczajnie brzmi ona jakby pisała i nagrywała ją w 5 minut.
O dziwo najbardziej mi się spodobała część albumu, w której raper z Kalifornii dawał nam bardziej nostalgiczne brzmienia, jak Backseat czy Lady Killers III. Nie zawsze byłem fanem jego śpiewanych, bardziej melodycznych wariacji. Zawsze lubiłem jego opanowane flow na mocnych instrumentalach. A jednak.
Dotarliśmy do momentu, gdzie jego nowe “mocne” kawałki, brzmią nudno – jakby się je już słyszało tysiąc razy. Melodyczny Gerald jest znacznie bardziej aktualny, bardziej przekonujący.
W tej melodycznej części można się troszkę zrelaksować, być może zatracić w rozmyślaniach. Zdaję sobie sprawę, że śpiewane utwory G-eazy’ego nie są ulubionymi publiczności, chociażby album Everything’s Strange Here od Anthony Fantano dostał zawrotne “not good/10”. Całkowicie to rozumiem. Jednak dla mnie jest to wprowadzenie dawki emocji w inny sposób niż dotychczas i co ważne, do mnie wyższy wokal Geralda trafia bardzo dobrze.
Patrząc ogólnie, dostaliśmy mieszankę melodycznych kawałków przeplatanych kilkoma mocniejszymi, trapowymi bangerami. I jak to zwykle u mnie z G-eazym – całość mi się całkiem podobała, do kilku utworów będę wracał. I później najpewniej raper znowu zniknie z mojego pola widzenia.
A szkoda, po pierwszych minutach miałem nadzieję na dobry koncepcyjny projekt, z ciężkim mrocznym brzmieniem. No trudno.
Szybki przegląd singli
$not – HILARIOUS (feat. Cochise)
Luźny, energiczny kawałek, który świetnie balansuje między nieoczywistym głosem Cochise’a, a spokojną melodyczną nawijką $nota. Instrumental daje bounce, raperzy dodają swoją cegiełkę dopełniając dzieła i tworząc naprawdę bujający utwór.
Jasiah – Throw Em Out (with Waka Flocka Flame)
Trochę ciężkiego, chamskiego trapiska. Jasiah nie szczędzi głosu, wykrzykuje agresywne wersy. Jak zwykle dla niego zabiera nas w świat brutalnych linijek. Utwór jest zrównoważony bardziej stonowaną zwrotką Waka Flocka Flame’a, natomiast żadnym wypadku nie psuje energii utworu.
Rich The Kid, Kanye West, Peso Pluma, Ty Dolla $ign – Gimme A Second 2
Prosty i klimatyczny instrumental potrafi utrzymać uwagę. Każdy z podanych wyżej artystów daje równie proste linijki, natomiast podoba mi się zgranie pomiędzy artystami. Najsłabiej wypada dla mnie Peso Pluma – nie jestem fanem muzyki po hiszpańsku.
Białas – SŁOWIANIN
Cieszę się niezmiernie (powtórzę to jeszcze dziś i mam nadzieję, że za tydzień po premierze albumu), że nie dostajemy utworów bez polotu jak na NEWCOMERZE. Nie będę ukrywał, że to nie jest ten Białas, na którego od lat czekam. Ale ten kawałek również do mnie trafia – styl trochę podobny jak na Diamentowym Lesie, a to był solidny projekt.
Mustard, Travis Scott – Parking Lot
Nie ma co ukrywać. Do mnie to nie trafia. To jest zwyczajnie nudny kawałek. Travis na gościnkach od jakiegoś czasu totalnie nic nie pokazuje. A przecież go stać na naprawdę świetne utwory. Dlaczego więc takie coś? Nie wiem.
Autor: Krzysztof Bensari




