Komedia świąteczna, kolejna, bo 6 część serii Listy do M. Wydawałoby się, że przeciętna, wręcz może trochę kiczowata. Ale w końcu to pierwsza świąteczna produkcja w kinach, zatem trzeba się wybrać!
Szłam właśnie z takim nastawieniem – żeby zobaczyć, trochę się pośmiać. Od pierwszej minuty możemy rozpoznać postaci z poprzednich części, poprzypominać sobie wcześniejsze wydarzenia. Wszystko dzieje się powoli, w przyjemnej, świątecznej atmosferze, w tle spokojne dźwięki. Przez niektórych film określany jest „warszawską opowieścią wigilijną”. Mnie urzeka tym, że historie bohaterów przeplatają się wzajemnie, a nierzadko się łączą. Zresztą taki koncept jest w każdej części.
Zwykle im dalsze części serii, tym gorsza jakość filmu. Tak wprost proporcjonalnie. Ale akurat przy Listach do M mam poczucie, że one się nie pogarszają. Oczywiście, jakby analizować kolejne części, to Pożegnania i powroty nie są dziełem wybitnym kinematograficznie. Jednak czasami nie o to chodzi w filmach, czasem ważniejszy jest przekaz, jaki ze sobą niesie.
I tak oto perypetie bohaterów stworzyły serię filmów, która, powiedzmy sobie otwarcie, nie jest wielce jakościowym zbiorem. Ale, jak już wspomniałam, nie o to chodzi. Listy do M, ubrane w przyjemną muzykę, śmieszne sytuacje i zimową aurę tworzą swoistą bombkę, która może nie jest zbyt ładna, jednak każdy chce ją mieć na swojej choince.
Film Listy do M: pożegnania i powroty został wyreżyserowany Łukasza Nawrockiego, a scenariusz został napisany przez Marcina Baczyńskiego i Mariusza Kuczewskiego.
Aktorzy odgrywający kluczowe role w filmie to: Tomasz Karolak (Mel), Agnieszka Dygant (Karina), Piotr Adamczyk (Szczepan) i Wojciech Malajkat (Wojciech).
Autorka: Anna Niewolik