
Jak wyglądała Twoja droga od studentki po pracę zawodową i to, czym się teraz zajmujesz?
Jestem świeżo upieczona absolwentką SWPS-u, kilka tygodni temu wyrzucałam jeszcze czapeczkę podczas absolutorium w górę. Bardziej życiowo to aktualnie otwieram własną firmę, a pomiędzy tym wszystkim jeszcze pracuje w agencji social mediowej, ale jest to bardziej z potrzeby zarobku niż chęci realizowania siebie. Przed pójściem na studiach chciałam robić milion rzeczy. W czasach liceum myślałam, żę będę lekarzem, potem prawnikiem, ale koniec końców wszystko okazywało się nudne. Zaczęłam myśleć o dziennikarstwie i chodziłam na dni otwarte uniwersytetów, które oferowały ten kierunek między innymi SWPS. Pani Profesor Karina Stasiuk-Krajewska odegrała tu dużą rolę. Mówiła o otwartości i o tym, że zbierzemy praktyczne doświadczenie zawodowe już w trakcie studiów.
Pani Profesor Karina ma bardzo klarowny sposób mówienia, więc jestem sobie w stanie wyobrazić, dlaczego to było atrakcyjne.
To jedna sprawa, ale było też od niej czuć taką prostą, ale szczerą empatię. Były dwie specjalizacje brandingowa i digitalowa. Ja wybrałam się na tą drugą. Kiedy wybrałam się żeby złożyć dokumenty Pani w sekretariacie spojrzała na moje świadectwo i zapytała, czy na pewno z takimi dobrymi wynikami chcę tutaj być. Trochę złapały mnie wątpliwości, bo jest takie utarte przekonanie, że na studiach prywatnych płaci się za dyplom, a starania mają drugorzędną wartość. Mimo wszystko na końcu się zdecydowałam. Wciąż pamiętam, jak na pierwszych zajęciach pytano nas o to, co byśmy chcieli robić, a ja odpowiadałam, że będę pracować w National Geografic. O Boże, jak bardzo to się zmieniło.
Czy pamiętasz jakiś moment z czasów studiów, który szczególnie wpłynął na twoją decyzję o karierze?
To zależy, o którą karierę pytasz, ale powiedzmy, że gdy skończyłam licencjat, myślałam, że będę pracować w branży kreatywnej. Nie było jednego momentu, który na to wpłynął, musiałam bardzo długo dojrzewać do wszystkich decyzji, więc bardziej były to procesy. Miały na pewno na nie wpływ przedmioty, które mnie interesowały oraz prowadzący, którzy byli inspirujący. Zaliczyłabym do nich Pana Profesora Lewińskiego i jego zajęcia z design thinkingu. Wydaje mi się, że jego misją było pokazanie nam innego sposobu myślenia, niż zrobiła to do tej pory edukacja i wyjścia poza utarte schematy. To trochę trwało, bo jeszcze na pierwszym roku pamiętam, niektóre projekty, które w perspektywie czasu nie wypadły tak dobrze.
Jakie na przykład?
Jeden z nich był od Pana Profesora Tomasza Wołodźko i chyba polegał na tym, żeby uargumentować czy lepiej komunikować mądrze czy atrakcyjnie. Nie tylko mój projekt nie był najlepszej jakości. Nie dostaliśmy też konkretnych wytycznych, które otrzymywaliśmy przez całe życie i które od samego początku narzucały nam jakiś sposób myślenia. Podeszliśmy do tego bardzo szkolnie, pisaliśmy wypracowania, a potem, jak się można domyśleć, czytaliśmy je. Chyba były raptem trzy prace, które miały inną formę i prezentowały myślenie out of the box.
Nam za to wprowadzono przedmiot design informacji, który właśnie polegał na zdobyciu umiejętności prezentowania wiedzy. Będąc w temacie zajęć, to jakie były twoje ulubione zajęcia?
Co innego podobało mi się na magisterce, a co innego na licencjacie. Myślę, że teraz wiele przedmiotów z wcześniejszych lat przyjęłabym lepiej, chociażby wprowadzenie do brandingu. Uważam, że super były też wszystkie przedmioty z Panią Profesor Iwoną Morozow, która do swoich przedmiotów wprowadzała pasujące tematycznie tematy kulturowe oraz swoją pasję do filmu, którą w tamtym okresie podzielałam. Uniwersytet SWPS jest wielkim stołem szwedzkim, na którym masz milion potraw, ale samemu wybierasz, które dania nałożysz sobie na talerz i co wyniesiesz z tej uczelni. Dużo rzeczy zależy od nas samych. Na przykład to, jaki networking sobie zrobimy, a jest to świetna uczelnia do tego zadania, ponieważ mamy dużo prowadzących, którzy nie są jedynie akademikami, tylko profesjonalistami z branży. To od studenta zależy, co zrobi z całym pakietem, który jest mu zaoferowany. Czy się prześlizgnie i po prostu skończę studia, czy rzeczywiście wyniesie masę doświadczeń.
A jakie przedmioty podobały ci się na magisterce?
Uważam, że dużo było powtórzenia tego, co było na licencjacie i to jest też chyba mój największy ból związany z tym etapem studiów. Mimo wszystko kapitalne były zajęcia prowadzone przez Pana Profesora Kamila Bromskiego, który również był moim promotorem. Super prowadzili również swoje zajęcia Panowie Profesorowie Iwo Wieczorek i Tomasz Wołodźko. Za zajęciami z Panem Tomkiem na licencjacie za bardzo nie przepadałam, natomiast na magisterce wylądowały na liście moich ulubionych, ale do tego musiałam dojrzeć i zmienić swe podejście, aby zacząć je naprawdę doceniać.
Jak wyglądały Twoje pierwsze kroki na uczelni? Czy pamiętasz swoje pierwsze dni jako studentka SWPS-u?
Głównie czułam ekscytację i pamiętam, że właściwie po wszystkich zajęciach wprowadzających miałam jedną myśl: Wow będziemy robić super rzeczy, a ja będę się uczyć i przy tym dobrze bawić. Dużo nam też mówiono o tym, jak będzie wyglądać nasza podróż przez te studia oraz jakie będziemy mieć po nich możliwości.
Pamiętasz jakieś najzabawniejsze lub najbardziej zaskakujące chwile z Twoich studiów na SWPS-ie, które wpłynęły na Twój sposób myślenia?
O tak do tej pory to wspominam. To były pierwsze zajęcia z design thinkingu z Panem Profesorem Dominikiem Lewińskim, który chciał nas oduczyć poczucia wstydu, który w nas wrósł przez lata edukacji i hamował przed oryginalnością. Podczas zajęć wylosowaliśmy karteczki ze zwierzętami i mieliśmy je udawać. Ja chyba byłam wężem, więc trochę dziwnie było mi się położyć na podłodze i wić przed kolegami i koleżankami. To zadanie jak najbardziej poskutkowało i podczas późniejszych burz mózgów w ogóle nie wstydziłam się prezentować swoich pomysłów, bo skoro ktoś już mnie widział udającą węża to nic gorszego się nie stanie.
Oryginalne podejścia naszych prowadzących oraz kreatywny sposób prowadzenia zajęć sugeruje mi, że jest pewien specyficzny sposób myślenia na naszej uczelni, jakbyś go zdefiniowała?
Jako studenci SWPS-u jesteśmy głównie uczeni sztuki komunikacji profesjonalnej w naszej branży. Pokazują nam jak komunikować samego siebie, na przykład jak się prezentować. Uczy się nas również komunikacji w zespole oraz z klientem, która często okazuje się być wyzwaniem. Tłumaczy się również, jak komunikować do świata poprzez markę personalną. Mimo uczenia profesjonalnej komunikacji, możemy też ją wpuścić do naszego życia prywatnego, polepszając tym naszą osobistą komunikację. Ona sama w sobie nosi wiele czynników, których należy się nauczyć. To jest odwaga, otwartość, zaufanie i równe traktowanie. SWPS pokazuje nam jak zrozumieć innych poprzez dyskursy i uważam, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, które możemy wynieść z tej uczelni.
Czy jest coś, co wyniosłaś ze studiów na SWPS, co okazało się niezwykle użyteczne w Twojej codziennej pracy?
Myślę, że wszystkie narzędzia, których nauczyłam się stosować i ogólnie cała teoria oraz jej praktyczne zastosowanie w projektach. Zawsze myślałam, że jestem osobą bardziej analityczną i zarządzającą i z tego powodu mogę pracować z osobami kreatywnymi, ale nie być jedną z nich. Na tych studiach okazało się jednak, że kreatywność to nie jest cecha wrodzona, a umiejętność, którą można nabyć. Nie wiem, czy jest to narzędzie, ale, jak najbardziej dzięki tym studiom ją zdobyłam.
Opowiedz mi proszę, trochę więcej o twojej ścieżce kariery.
Na początku pracowałam w agencji reklamowej w Warszawie jako creative copywriter, następnie zdecydowałam się szukać pracy zdalnej, którą znalazłam też w warszawskiej agencji social mediowej. Od samego początku nie ukrywałam, że będę tę pracę wykonywać, jak najlepiej potrafię ze swoimi kompetencjami, ale nie chciałam dawać z siebie 500%, ponieważ nigdy to nie była moja praca marzeń, którą jest prowadzenie własnej marki.
Mogłabyś coś więcej mi o tym opowiedzieć?
Stwierdziłam, że połączę swoje wykształcenie i to, co lubię robić z moją pasją, jaką jest jeździectwo. W tym celu wykorzystuje wszystkie narzędzia i wiedzę, którą zdobyłam na studiach, aby dopiąć swego i stworzyć własną markę. Poruszyłam ten temat w swojej pracy magisterskiej, a dokładniej tego, że temat brandingu jest traktowany bardzo po omacku w tym sporcie. Wszystkie marki są monotematyczne i właściwie zlewają się ze sobą, dlatego stwierdziłam, że jest to idealna okazja, bym mogła wykorzystać to, czego się nauczyłam i zaproponować coś nowego i dystynktywnego, przy tym rozwiązując realne problemy jeźdźców.
Weszłyśmy na temat planów na przyszłość, twoje są całkiem ambitne, jaki produkt masz nadzieję wprowadzić?
Jeździectwo jest sportem olimpijskim, w którym odgórnie jest wymagany elegancki uniform, czyli frak konkursowy. Z wierzchu dystyngowany, a pod spodem naszpikowany sportowymi materiałami, na przykład do odprowadzania wilgoci.
Ostatnio widziałam Kendall Jenner w takim fraku, wyglądała oczywiście przepięknie, ale nie miałam pojęcia, że ten materiał jest taki skomplikowany.
Oczywiście! To wszystko są sportowe materiały, odchodzi się już od wełnianych uniformów. Wprowadza się innowacyjne technologie i to byłby właśnie mój core-product.
W jaki sposób doświadczenia, które zdobyłaś na SWPS-ie, pomogą ci w osiągnięciu tego celu?
Cała wiedza brandingowa na pewno się przyda, natomiast wiedzą o księgowości i biznesie będę musiała zdobywać na własną rękę. Szkoda, bo myślę, że dużo osób po tym kierunku jest w moim miejscu i chcę zrobić coś własnego, nawet freenalcersko, a nawet podstawowa wiedza na ten temat byłaby bardzo przydatna. Dla młodej osoby z marzeniami jej brak potrafi być niezwykle przytłaczający.
Mam podobne spostrzeżenia, uważam, że zdobywamy na tej uczelni niesamowity warsztat umiejętności kreatywnych, ale nie za bardzo wiemy, jak poradzić sobie z wszelkimi formalnościami. Wróćmy na chwilę do tematu pracy w agencji social mediowej. Czy są jakieś mity na temat działania w takim miejscu?
Może to, że jest to konkretna i ukierunkowana praca. Kończysz studia, masz pakiet wiedzy i już nic nie musisz robić. Tak naprawdę wcale tak nie jest. Jest to zawód, w którym musisz się rozwijać i uczyć przez cały czas. Trendy się zmieniają non stop, algorytmy na social mediach podobnie. To, co wolno i to, co nie wolno również ulega zmianie. Mindset i kultura społeczeństwa także nie jest stała. Musisz nadążać i proponować coraz to kreatywniejsze rozwiązania, bo inaczej twoja wartość jako pracownika zostaje zdewaluowana.
Zostając w sprawie pracy, jakie kompetencje miękkie uważasz za niezbędne na rynku?
Absolutnie obrona własnych projektów. Mówię tu o asertywności i w posiadaniu wiary we własny pomysł. W pracy nie można się tak łatwo poddać tylko dlatego, że ktoś o dłuższym stażu nie dostrzega wartości, w tym, co wymyślisz. Trzeba umieć to obronić. Zdarzało mi się to wiele razy, że chociaż byłam najmłodsza, to studia, jakie skończyłam, sprawiały, że byłam najbardziej ukierunkowana spośród moich znajomych z pracy. Czasem było tak, że doceniano kreatywną stronę moich pomysłów i lądowały one na przetargach, ale czasem musiałam się zmierzyć z odmiennym zdaniem osób z dłuższym stażem i wtedy ta asertywność bardzo się przydawała. Tak naprawdę ta umiejętność ważna jest nie tylko w pracy, ale w całym życiu. Moglibyśmy być do tego lepiej przygotowywani na naszej uczelni. Według mnie jest trochę waniliowo. Powinien być dawany większy feedback i konstruktywną krytykę zarówno grupy, jak i prowadzących po to, aby móc się z tym skonfrontować i nie tylko usłyszeć, co można poprawić, ale właśnie dostać szansę na to, by samemu uargumentować, dlaczego zdecydowaliśmy się coś przedstawić w ten, a nie inny sposób.
Tak to na pewno przydatna umiejętność, która tak, jak powiedziałaś, sprawdzi się nie tylko w życiu zawodowym, ale też prywatnym. Zmieniając temat, wiem, że z ramienia agencji, w której pracowałaś robiłaś dla Pepsi i przetargi dla Jacka Danielsa. Mogłabyś o tym opowiedzieć?
Wtedy mnie to bardzo ekscytowało, że z marszu mogłam pracować przy tak dużych projektach. Mój pomysł trafił do przetargu, a ja byłam cała w skowronkach. Budżet dla takich klientów jest bardzo duży, dlatego można poszaleć z pomysłami. W takich przetargach zazwyczaj tworzy się trzy linie kreatywne. Pierwsza linia pod klienta, druga linia pod nas i agencje, a trzecia zawsze był lekko bardziej szalona. Zdarzało się tak, że gdy przetarg był wygrywany, klient mówił, że podobają mu się pomysły z pierwszej linii, ale egzekucje z trzeciej. Można również wystartować w konkursie Young Creatives, do którego agencje wystawiają swoich pracowników. Są różne kategorie, np digital czy PR, dostajesz brief i na jego podstawie realizujesz projekt kampanii, a zwycięska drużyna w danej kategorii jest wysyłana do Cannes, by walczyć o Złote Lwy. To są ogromne blaski pełne fascynacji i ekscytacji, ale są też cienie. Jest duże niedocenianie za pracę, sporo nadgodzin, zero szacunku do czasu prywatnego. Przetargi też są bardzo demotywujące, ponieważ często wygrywają je agencje po znajomości. Sam przetarg to robienie nadgodzin, a potem często nawet niedostawanie odpowiedzi od klienta. Pieniędzy za to też nie ma, a na samym końcu może się okazać, że klient ukradł pomysł agencji.
Powiedziałaś o cieniach o nadgodzinach, jak ty sobie z tym radzisz?
Nie radzę, chociaż zależy jak na to spojrzeć. Pracując w agencji, bardzo szanuję swój czas, ale w swojej firmie inaczej do tego podchodzę. Nie mam wrażenia, że robię na jacht prezesa, którego nigdy nie zobaczę. Pracuję teraz więcej, aby zbierać owoce w przyszłości. Moja marka jeszcze nie wystartowała, ale muszę dużo włożyć w to, aby ją rozkręcić, tym bardziej, że robię to całkowicie sama.
Mając tak duże doświadczenie, jakie porady miałabyś dla osób, które dopiero wystartowały ze swoją przygodą na Uniwersytecie SWPS?
Przede wszystkim, aby nie marnowali czasu i korzystali z możliwości networkingu. Zaangażować się, pytać i korzystać z drzwi, które naprawdę są otwarte. Prowadzący mają ogromną wiedzę i na pewno chętnie się nią podzielą. Radziłabym jeszcze, by studenci nie bali się tego, że nie mają portfolio. W trakcie studiów robione są projekty, które można śmiało do niego włożyć. Również samemu można znaleźć briefy w internecie, a następnie wykonać projekt i w ten sposób wzbogacić swoje portfolio. Mimo że jest to projekt-widmo, to pokazuje wasze umiejętności i sposób działania. Od serca radziłabym jeszcze, aby się po prostu nie bać. To jest najlepszy moment w życiu, aby eksperymentować i wybierać sobie dania z tego stołu szwedzkiego, jakim jest nasza uczelnia.
Wywiad z tobą ukaże się w Piśmie Prywatnym, które powstało dzięki zaangażowaniu studentów i wykładowców z SWPS-u. Wiem, że był czas, że też na nim działałaś. Mogłabyś wrócić do tych czasów i trochę o tym opowiedzieć?
Do uczestnictwa zachęciła mnie Pani Profesor Iwona Morozow. To pismo już kiedyś istniało, a nam udało się je wskrzesić. Była pełna dowolność, jeżeli chodzi o tematy artykułów i kilka moich rzeczywiście się pojawiło. Również był projekt audio sfery, który wystartował i dobrze się przyjął. To były wersje audio naszych tekstów. Potem gdzieś to tempo znowu zwolniło, a teraz widzę, że kolejne pokolenie studentów znowu je prowadzi.

Wywiad przeprowadziła Małgorzata Kujawa z Mileną Debrovner, absolwentką z 2022 roku na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna ze specjalizacją digital i social media na Uniwersytecie SWPS. Obecnie działa w agencji social mediowej i pracuje nad projektem własnej marki.




