Ostatni tydzień nie obfitował w dużo premier. Natomiast najlepsze z tych które wyszły oczywiście wam dziś przedstawię! Denzel Curry, Big Sean? Proszę bardzo!
Denzel Curry – King Of The Mischievous South Vol. 2 – 9/10

Dwa lata dzielą nas od Melt My Eyez See Your Future. albumu, który miał mnóstwo świetnych momentów, dobrych tekstów i wciągających brzmień. Czy Denzel jest w stanie utrzymać formę w nowym projekcie? Absolutnie tak.
Przede wszystkim raper z Florydy poszedł w inne brzmienia. Chociaż inne to też może za dużo powiedziane, bo nie jest to coś niezwykle zaskakującego. Jednak zazwyczaj jego albumy są w większości spokojniejsze, nie ma przesadnie dużo utworów, które mają być mocnymi bangerami. Pojawiały się, ale w mniejszej ilości. Tu z kolei znacznie więcej jest ciężkiego, bujającego brzmienia, co mnie osobiście cieszy.
Cieszy (mnie) również mnogość gościnek i dobór gości. Oczywiście ubolewam na tym, że tracklista nie zawiera zwrotki od JID, z którym Denzel potrafi współpracować na najwyższym poziomie. Jednak nie narzekając już, na tym albumie ani trochę nie brakuje porozumienia między gospodarzem a gośćmi. Uwielbiam SKED, utwór będący singlem, na którym usłyszymy Kenny’ego Masona oraz Project Pata. Ten drugi w samym singlu nie występował, natomiast wzbogacił on albumową wersję utworu swoją zwrotką. Co za tym idzie mamy świetny, ciężki rap z mocnym basem, energicznym refrenem i nie mniej energicznymi zwrotkami.
Największą zaletą albumu jest jego luz. Poprzedni projekt miał trochę poważniejszego klimatu. Czasami dawał vibe duchowego przeżycia, zmuszał do refleksji i pochłaniania treści w skupieniu i spokoju. Tu każdy utwór, mimo ciężkiego brzmienia, jest znacznie lżejszy. Denzel zrobił projekt, na którym się przede wszystkim dobrze bawił. Tak zakładam, bo część utworów jak HIT THE FLOOR ze Ski Mask Slump Godem brzmi jak coś, co bym chętnie zrobił ze znajomymi przy piwie. Buja, ma punche, ponownie buja. Nie uwierzę, że to było długie, mozolne skrobanie tekstu. Podobnie sprawa ma się z HOT ONE czy G’Z UP. Nie doświadczymy niezwykle złożonych i osobistych tekstów. Dostajemy projekt skoncentrowany na zabawie muzyką. To po prostu ma nas bujać.
Ciężko się tak naprawdę do czegokolwiek przyczepić. Bez wątpliwości to jest świetny album, dający wytchnienie od poważniejszego Denzela. Dający też autorowi chwile wytchnienia od poważnego pisania. Klimat albumu jest wciągający, człowiek chce się w tej muzyce zatopić. Chociaż nie potrafię dać 10/10 albumowi, który nie zmienił mojego życia, czy spojrzenia na muzykę, tak z czystym sumieniem mogę postawić ten album na podium najlepszych projektów tego roku.
Najlepsze utwory: SKED, HOT ONE, G’Z UP, HIT THE FLOOR, BLACK FLAG FREESTYLE
Szybki przegląd singli:
Big Sean – Yes
Obok tego wydania myślę, że nie można przejść obojętnie. Od jakiegoś czasu obserwujemy jak Sean wzrasta i wzrasta. Tym razem rzucił nam singiel niepozornie się zaczynający, melodycznie i spokojnie, by po chwili pod wpływem beat switcha podkręcić tempo i dodać agresji. Nie wiem czy kiedykolwiek mieliśmy aż tyle zabawy w flow rapera z Detroit i tym bardziej łącząc je z mocnym, klimatycznym instrumentalem, wykonał naprawdę świetną robotę. Po Precision, które mi się bardzo podobało, podnosi poprzeczkę coraz wyżej.
Lil Yachty – Lets Get On Dey Ass
Nie do końca wiem, czy mi się to podoba, czy nie. Na pewno na plus jest ciężki i ciemny bit – to mnie bardzo urzekło. Yachty trochę brzmi jakby się mocno inspirował nowościami od Playboia Cartiego – to już nieszczególnie lubię. Nawet nie dlatego, że bardzo źle to brzmi. Po prostu Carti robi to lepiej, a Yachty na tym utworze nie dał nic, co miałoby zapaść w pamięć.
Chri$DaPrince, WESTSIDE BOOGIE – SET IN STONE
Raperzy trochę z siebie wyrzucili. A to co wyrzucili świetnie pasuje do klimatycznego i spokojnego instrumentalu. Obaj artyści świetnie do siebie pasują stylami i dali nam spójny odprężający kawałek.




